Żegnaj Irlandio
2025-08-31
Wszystko kiedyś się kończy.
raz z końcem rejsu nastał też koniec pogodowej sielanki i koniec beztroskiej dwumiesięcznej włóczęgi po zakątkach malowniczej Szkocji.
Od teraz, jak w szancie : żegnaj Irlandio, czas w drogę mi już. Rzeszowiak rozpoczął drogę do domu. Dublin pożegnał nas jeszcze kolorową tęczą, ale to już jedynie barwy rozstania. Tuż za falochronem wiatr w dziób, rozkołys i duża fala. Wnikliwa analiza prognozy i godzinową strategia - jak zdążyć przed sztormem, ale tak, żeby dostać w kość jak najmniej. Więc wypływamy w nocy, niemal wprost z samolotu, potem dwie godziny przerwy w Arklow. Koniec sentymentów, pełna szóstka od dziobu, fala i przeciwny pływ. Trzeba to przetrzymać, żeby później żeglować z bardziej sprzyjającym wiatrem. I zdążyć przed południową siódemką przy wejściu do Kanału Angielskiego. A po 48 godzinach prawdziwie męskiej żeglugi wchodzimy w nocy do uśpionego Falmouth. Znowu chce się żyć! Pozdrawiamy - cpt.BB i twarda nowa załoga.